Stomil Olsztyn - Arka Gdynia 0:4 (Sangoy 55', Kakoko 57', Marcus 64', Siemaszko 90')

Stomil: Piotr Skiba - Janusz Bucholc, Piotr Klepczarek, Rafał Remisz, Tomasz Wełna - Grzegorz Lech (68' Rafał Śledź), Paweł Głowacki - Bartosz Bartkowski M, Tsubasa Nishi (83' Karol Żwir), Piotr Głowacki - Paweł Łukasik (63' Michał Trzeciakiewicz)

Arka: Konrad Jałocha - Przemysław Stolc, Alan Fialho, Michał Marcjanik, Marcin Warcholak - Antoni Łukasiewicz, Yannick Kakoko (77' Rashid Yussuff) - Marcus da Silva (67' Miroslav Bożok), Mateusz Szwoch (71' Rafał Siemaszko), Dariusz Formella M - Gaston Sangoy

Żółte kartki: Paw. Głowacki (Stomil) - Łukasiewicz (Arka)


Przed wyjazdem do Olsztyna największe wątpliwości dotyczyły zdolności regeneracyjnych piłkarzy Arki, za którymi długi, trudny sezon oraz wtorkowa impreza z okazji awansu. Jak się okazało po takim sukcesie organizm szybko można pobudzić do największego wysiłku. Arka rozegrała w Olsztynie najlepsze 45 minut w sezonie i pokazała po raz kolejny, dlaczego już za dwa miesiące będzie grać na arenach ekstraklasy.

Do przerwy oba zespoły grały z wzajemnym respektem i to gospodarze mogli mówić o większym pechu, gdy w sytuacji sam na sam nie trafił do bramki Tsubasa Nishi. Arka odpowiedziała za sprawą Gastona Sangoya. Argentyńczyk od samego początku był niezwykle aktywny i wykazywał sporą ochotę do gry. To było jednak jedynie preludium do koncertu, który dał po przerwie. W 55 minucie "El Toro" znakomicie wyszedł do prostopadłego podania najlepszy (znów) na boisku Kakoko, wziął na plecy obrońcę i pewnym strzałem otworzył wynik meczu. Sangoy na Cyprze grywał na niemal każdej pozycji w ataku, ale tutaj pokazał walory typowej "dziewiątki". Nie minęły dwie minuty i sektor fanów Arki znów ogarnęła euforia. Arka egzekwowała rzut rożny, po którym do strzału próbował dojść Marcjanik. Piłka odbiła się dość przypadkowo od jego głowy, powędrowała przed pole karne, gdzie nabiegał nieobstawiony Kakoko. Niemiec kongijskiego pochodzenia huknął niczym z armaty, a piłka tylko jakimś cudem nie rozerwała siatki. Tym samym Yannick zdobył drugiego gola w Arce, a Marcjanik zaliczył pierwszą asystę w żółto-niebieskich barwach. Arkowcy nie mieli jednak dość i chcieli za wszelką cenę pokazać, że ich celem jest wygrane całej ligi. W 64 minucie o piłkę przed polem karnym ofiarnie powalczył Sangoy, wycofał do Łukasiewicza, a zawodnik pełniący w tym meczu rolę kapitana przekazał ją Marcusowi. Skrzydłowy Arki minął obrońcę, wjechał w pole karne i uderzył nie do obrony w krótki róg. To 39. gol Marcusa w Arce, tym samym cały czas śrubuje on rekord goli obcokrajowca. Z kolei dla Antka to już czwarta asysta w sezonie, co jak na defensywnego pomocnika jest bardzo dobrym wynikiem. Arkowcy świetny występ zamknęli bramką, po której wypadało zdjąć wszystkie nakrycia głowy. Błysk godny byłego króla strzelców ekstraklasy cypryjskiej pokazał "El Toro", zagrywając cudownie nad głowami obrońców do Siemaszki. "Mały" wykorzystał złą interwencję Skiby i wpakował piłkę do pustej bramki. Akcja "stadiony świata", która znamionowała wielką klasę Sangoya i spryt Siemaszki. Warto dodać, że Rafał zanotował bardzo dobrą zmianę i w 20 minut mógł też dopisać do dorobku asystę, ale Dariusz Formella nie wykorzystał podania z pierwszej piłki od wychowanka Orkana Rumia.

Kibice Arki mogli w Olsztynie z dumą oglądać popisy naszego zespołu, który odjechał całej lidze o długość. Arka znów nie miała słabych punktów, a po kolejnych akcjach Marcusa, Gastona czy Szwocha ręce same składały się do oklasków. Chciałoby się rzec "chwilo trwaj", ale do końca tej wyjątkowej rundy zostały już tylko dwa mecze. Podziękujemy na stadionie w Gdyni całej drużynie za najlepszy sezon Arki od kilkudziesięciu lat!

mazzano