Chojniczanka Chojnice - Arka Gdynia 2:3 (Niedziela 23', Jelič 86 - Alan 39', 71', Tomasiewicz 82')

Chojniczanka: 24. Damian Podleśny - 21. Łukasz Kosakiewicz, 25. Wojciech Lisowski, 2. Marcin Biernat, 6. Przemysław Pietruszka - 19. Bartłomiej Niedziela, 18. Jakub Mrozik (77, 14. Dragan Jelič), 5. Paweł Zawistowski, 10. Andrzej Rybski (67, 27. Radosław Bartoszewicz), 7. Rafał Grzelak - 20. Patryk Mikita.

Arka: 13. Konrad Jałocha - 2. Tadeusz Socha, 33. Alan, 3. Krzysztof Sobieraj, 23. Marcin Warcholak - 8. Marcus Vinícius, 6. Antoni Łukasiewicz, 19. Miroslav Božok, 14. Michał Nalepa (59, 28. Grzegorz Tomasiewicz), 7. Michał Renusz (70, 18. Rashid Yussuff) - 11. Rafał Siemaszko (59, 9. Paweł Abbott).

Żółte kartki: Biernat, Kosakiewicz.
Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn).


Nos trenera

Grzegorz Niciński przed meczem z Chojniczanką postanowił dokonać dwóch roszad w obronie. Przemka Stolca w stałym systemie rotacyjnym zastąpił Tadeusz Socha, ale kluczowa dla losów meczu była druga zmiana. Po dłuższej przerwie do składu wrócił Alan Fialho i... został bohaterem meczu. Brazylijczyk nie był dziś skałą i monolitem w obronie, ale wszystko nadrobił w ataku, gdzie podobnie jak przed rokiem w Grudziądzu, znów był największym zagrożeniem bramki rywali.

Arka przed przerwą grała słabe zawody. Po niezłych pierwszych minutach cofnęliśmy się głęboko do obrony i niestety gol dla gospodarzy był kwestią czasu. W 23 minucie piłkę przed polem karnym stracił Michał Nalepa, z czego skwapliwie skorzystał nasz były piłkarz - Bartłomiej Niedziela. Pomknął on z piłką pod bramkę Arki i plasowanym strzałem nie dał szans Konradowi Jałosze. Arka długo nie potrafiła zagrozić bramce gospodarzy. Próbował aktywny tego dnia Michał Renusz, ale cały czas brakowało pomysłu i dokładności. A może po prostu Pawła Abbotta, bez którego nasza ofensywna gra w tym sezonie traci wiele na wartości. Pozbawiony wsparcia Rafał Siemaszko zupełnie nie radził sobie z rosłymi stoperami Chojniczanki i pozostało nam liczyć jedynie na stałe fragmenty gry. W 39 minucie żółto-niebiescy dwukrotnie posyłali piłkę w pole karne po kornerze i druga próba okazała się być może kluczowa dla losów meczu. Do piłki na długim słupku doszedł Alan i pięknym strzałem głową przelobował Damiana Podleśnego. Niestety już po chwili gospodarze mogli nas skarcić, ale Niedziela tym razem był mniej precyzyjny i trafił tylko w słupek. Tak czy inaczej to Arka schodziła do szatni kilka minut po wyrównaniu i można było oczekiwać, że nasi zawodnicy pójdą za ciosem.

Nos trenera v.2

Początkowo, po zmianie stron, wydawało się, że nic z tego nie będzie. Gra Arki po przerwie nadal się nie kleiła. Osiągnęliśmy optyczną przewagę, ale sytuacji bramkowych wciąż było jak na lekarstwo. Już w 59 minucie trener Niciński, co nieczęste w jego przypadku, zdecydował się na podwójną zmianę. Po wejściu Pawła Abbotta gra Arki nabrała rozpędu i płynności. Często na naszych łamach obrywało się Pawłowi, ale dziś musimy podkreślić, że to kluczowy element ofensywnej układanki trenera Nicińskiego. Z minuty na minutę gra przesuwała się w stronę bramki Podleśnego i w 71 minucie dopięliśmy swego. Rzut rożny wywalczył Grzegorz Tomasiewicz, wykonał go Miro Bożok, poprawił Rashid Yussuff a obrońcy gospodarzy nie potrafili wybić piłki poza pole karne, z czego skorzystał ponownie Alan. Tym razem piłka spadła mu idealnie na nogę, a precyzyjne uderzenie znalazło drogę do siatki przy samym słupku! To był moment, w którym z zawodników zeszło całe napięcie i zaczęli coraz częściej konstruować przemyślane akcje. Gospodarze też nie zamierzali się poddać i zrobił nam się naprawdę ciekawy mecz. W 77 minucie w poprzeczkę bramki Jałochy główkował Bartoszewicz, a po chwili Abbott kapitalnie zgrał piłkę Yussuffowi, którego potężny strzał cudem obronił Podleśny. W 82 minucie bramkarz gospodarzy nie był już w tak dobrej formie i przepuścił kąśliwe, ale niespecjalnie trudne do obrony uderzenie Tomasiewicza. Brawo dla naszego młodego pomocnika za odwagę, decyzję, bo strzały z dystansu to element, którego nam w tym sezonie bardzo brakuje w meczach Arki. Oby śladem Grzesia poszli kolejni zawodnicy, bo dziś potwierdziło się, że po prostu opłaca się strzelać. Chojniczanka ambitnie dążyła do wyrównania i w 86 minucie po ładnej akcji i prostopadłym podaniu, rozmiary porażki zmniejszył Dragan Jelić.

Radość i wnioski

To nie był wybitny mecz Arki. To nie był nawet dobry mecz Arki, bo z przebiegu gry najbardziej sprawiedliwy byłby remis. Ale tak grającą Arkę chce się oglądać, bo charakter, ambicja i wiara to najważniejsze cechy sportowca. Kolejny raz podnosimy się, kolejny raz wygrywamy, gdy nie wszystko idzie jak po maśle. Brawo, ale do zrobienia jeszcze cztery kroki. Cieszy nas, że zarząd, działacze trzymają rękę na pulsie. Dziś na liście gości specjalnych był nawet prezydent Wojciech Szczurek, któremu ostatecznie obowiązki nie pozwoliły pojawić się w Chojnicach, ale to chyba dobry prognostyk na najbliższą przyszłość. Jest dobrze, ale może być jeszcze lepiej!