272 mecze. Trzy szczeble rozgrywkowe. Stadiony przy Ejsmonda i Olimpijskiej. Awans do ekstraklasy i bolesna degradacja za korupcję. Łukasz Kowalski to jeden z symboli Arki Gdynia w XXI wieku. Bez cienia wątpliwości. Nasz klub nie może narzekać na nadmiar rozpoznawalnych postaci. "Kowala", podobnie jak Grzegorza Nicińskiego, Krzyśka Sobieraja czy Bartka Ławę kojarzy każdy kibic. Z formą każdego z nich bywało różnie, ale nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że na boisku dają z siebie wszystko. "Kowal" do tego zawsze był liderem w szatni. W trudnych chwilach umiał żartem rozładować atmosferę, a to czasem ważniejsze od dobrego podania czy przechwytu piłki na boisku.

30 czerwca kończy się kontrakt Łukasza z Arką i klub podjął decyzję o tym, że umowa nie zostanie przedłużona. W ostatnich tygodniach prawy obrońca rzadko grał w wyjściowym składzie, ostatni raz na boisku I ligi pojawił się w... listopadzie. W międzyczasie podjął kurs trenerski UEFA A. Być może w przyszłości ujrzymy go na ławce trenerskiej którejś z drużyn juniorskich lub seniorskich Arki. Kto wie. Tymczasem należy mu się pożegnanie i podziękowanie na jakie zasłużył. W europejskim stylu. Liczymy, że sztab trenerski i działacze okażą "Kowalowi" szacunek, na który zapracował przez lata gry dla Arki. Że pozwolą mu raz jeszcze poczuć atmosferę żółto-niebieskiej szatni i "Roty" odśpiewanej przy wyjściu piłkarzy z tunelu.

Dzięki za te 273 (?) mecze w Arce!

 

Filmik z podsumowaniem kariery autorstwa... Łukasza Kowalskiego: