GKS Bełchatów zajął w rundzie wiosennej ekstraklasy znakomite 4. miejsce i był bardzo blisko utrzymania się rzutem na taśmę. Trenerzy i działacze innych klubów docenili potencjał piłkarzy z brunatnego miasta, a media codziennie prześcigały się w doniesieniach o nowych klubach braci Maków czy Kamila Wacławczyka. Ostatecznie, ku zaskoczeniu wszystkich, najlepsi piłkarze bełchatowskiej "Gieksy" nie odeszli i tym samym spadkowicz z ekstraklasy stał się z automatu faworytem I ligi. Początek był ciężki, ale nikt nie tłumaczył go specyfiką gry na zapleczu ekstraklasy, ani złym morale liderów zespołu. Co więcej, piłkarze wzięli się ostro do roboty i z meczu na mecz prezentowali coraz wyższą formę. Kulminancja nastąpiła w 4. kolejce, gdy ograli aż 5:0 GKS Katowice. Wówczas strzelanie rozpoczął Michał Mak i magazynek nie wyładował mu się aż do dzisiaj. 21-latek w kolejnych 6 meczach zdobył 7 bramek i wyszedł z cienia brata, o którym mówiło się do tej pory jako o tym bardziej utalentowanym. Dzisiaj Michał to prawdziwy killer, którego specjalnością stało się wychodzenie do prostopadłych podań. Nikt w tej lidze tak łatwo nie czyta ustawienia obrony, a mając za plecami Szymona Sawalę czy Kamila Wacławczyka, wychowanek Babiej Góry Sucha Beskidzka korzysta z tego do woli. Na początku września wraz z całym zespołem wpadł w mały dołek, ale porażka w Niecieczy i remis z Łęczną, podziałały na GKS Bełchatów mobilizująco. W minioną niedzielę, bełchatowianie rozegrali koncertowy mecz w Olsztynie. Wygrana powinna być znacznie wyższa, liczba stwarzanych sytuacji była niespotykana, ale skończyło się na skromnym 3:2.

Arka ma przed sobą trudne zadanie. Potencjał zespołu Pawła Sikory jest oczywiście na tyle wysoki, że stać nas na wygranie w Bełchatowie, ale by tak się stało należy zneutralizować największe atuty lidera. Oprócz braci Maków, którzy napędzają niemal każdą akcję "Gieksy", kluczem do zwycięstwa jest zablokowanie Wacławczyka. Najlepszy rozgrywający I ligi świetnie czuje grę, prowadzi ją w przemyślany i harmonijny sposób. W przerwie letniej chciało go pozyskać kilka klubów ekstraklasy, ale 26-latek postanowił pozostać w Bełchatowie. Nie bronią go statystyki, ale to dzięki Wacławczykowi GKS utrzymuje się długo przy piłce na połowie rywala. Atutem tego zawodnika jest także świetny strzał z dystansu. Przed meczem z Arką trener Kamil Kiereś ma do dyspozycji wszystkich zawodników i trudne zadanie by wybrać optymalną jedenastkę. Niespodzianką będzie jednak, jeśli nie postawi na jedenastkę, która rozbiła po przerwie Stomil.

Przewidywany skład:

Malarz - Basta, Baranowski, Wilusz, Flis M - Baran - Mat. Mak, Wacławczyk, Sawala, Prokić - Mich. Mak

Mocny punkt:

Indywidualności - analizując grę lidera, trudno wyróżnić kogoś w szczególności. Oczywiście, najlepsze wrażenie robi ostatnio Michał Mak (7 bramek w ostatnich 6 meczach), ale nie błyszczałby gdyby nie brat Mateusz, Wacławczyk czy Sawala. Groźny będzie też Prokić, który dał dobrą zmianę w Olsztynie i rozpocznie tym razem w wyjściowym składzie. Z każdej strony grozi Arce niebezpieczeństwo, wszyscy ofensywni piłkarze GKS-u umieją rzucić prostopadłą piłkę czy uderzyć zza pola karnego. Arka musi zagrać mądrze w środku pola, neutralizując podania ze strefy 30-40 metra od bramki Szromnika.

Słaby punkty:

Powroty na swoją połowę - Baranowski jest niezwykle groźny przy rzutach rożnych (3 gole - najskuteczniejszy obrońca I ligi), ale ma problemy z szybkim powrotem do obrony. Podobnie jest w przypadku bocznych, którzy grają (zwłaszcza Basta) odważnie do przodu, ale zdarza im się nie zdążyć z powrotem pod własną bramkę. Trener Kiereś ma kłopot bogactwa, ale raczej nie należy spodziewać się zmian w składzie defensywy.

mazzano