Arka Gdynia - GKS Tychy 3:0 (Aleksander 49', Rzuchowski 67', Marcus 90'k)

Arka: 13. Michał Szromnik - 6. Dawid Kubowicz, 33. Tomasz Jarzębowski, 3. Krzysztof Sobieraj, 7. Piotr Tomasik - 8. Marcus Vinícius, 14. Mateusz Szwoch, 15. Radosław Pruchnik, 9. Łukasz Jamróz (64, 19. Michał Rzuchowski), 20. Marcin Radzewicz (73, 2. Gláuber) - 22. Arkadiusz Aleksander (80, 11. Michał Szubert).

GKS: 12. Piotr Misztal - 30. Damian Krajanowski, 19. Łukasz Kopczyk, 21. Tomasz Balul, 31. Adrian Chomiuk - 7. Łukasz Małkowski (57, 16. Dawid Dzięgielewski), 4. Ivica Žunić, 5. Marcel Gąsior, 20. Adam Imiela (46, 10. Daniel Mąka), 11. Damian Szczęsny (82, 14. Damian Czupryna) - 9. Paweł Smółka.

Żółte kartki: Radzewicz, Tomasik, Kubowicz - Szczęsny, Chomiuk, Małkowski, Smółka, Žunić.
Sędziował: Łukasz Bednarek (Koszalin).
Widzów: 5082

Idealny wieczór przeżyli kibice, którzy zdecydowali się wybrać dzisiaj na mecz Arki z GKS-em Tychy. Żółto-niebiescy zagrali w drugiej połowie jak z nut, rozbijając w pył nastawiony wyłącznie na ryglowanie własnej bramki GKS. Pochwały należą się zwłaszcza za cierpliwość. Arka grała swoje i została nagrodzona, a kibice mogli po zdobyciu drugiej bramki rozpocząć na trybunach prawdziwą fiestę!

Trener Paweł Sikora desygnował do gry identyczną jedenastkę, co w spotkaniu ze Stomilem. Jak słusznie powtarzał w tygodniu poprzedzającym mecz, nie można wykonywać nerwowych ruchów po jednym słabszym meczu. Zespół odwdzięczył mu się dobrą grą i efektownym zwycięstwem. Mimo remisu do przerwy, gra Arki robiła niezłe wrażenie praktycznie od pierwszych minut. Brakowało sytuacji strzeleckich, ale mógł imponować fakt, że piłka krąży między Arkowcami niemal wyłącznie na połowie gości. Wyróżniali się zwłaszcza ruchliwi i dobrze dysponowani środkowi pomocnicy. Już w 6. minucie piłka trafiła do Marcusa, ale uderzenie Brazylijczyka świetnie obronił najmocniejszy dziś punkt gości - Misztal. Tyszanie grali niezwykle ostro, praktycznie każde starcie było na pograniczu żółtej kartki dla piłkarza z Tychów. Arkowcy podjęli jednak rękawicę i nie odstawiali nogi. W drugim kwadransie podopieczni trenera Sikory przyspieszyli tempo rozgrywania akcji, ale na pierwszą świetną okazję trzeba było poczekać do 32 minuty. Arek Aleksander po zgraniu głową Jarzębowskiego znalazł się kilka metrów przed bramką i niestety spudłował. Goście też mieli swoją okazję, nim dobrze prowadzący mecz sędzia Bednarek zaprosił piłkarzy do szatni. W sytuacji sam na sam znalazł się Smółka, ale uderzył minimalnie obok bramki.

Przerwa nie wybiła żółto-niebieskich z rytmu, a wręcz przeciwnie - nakręciła ich do jeszcze lepszej gry. W 49. minucie piłka trafiła ponownie do wykonującego chwilę wcześniej rzut rożny Pruchnika, ten uderzył na dalszy słupek, a po interwencji Misztala w świetnej sytuacji znalazł się Aleksander. Snajper Arki się nie pomylił i lewą nogą umieścił piłkę w siatce! Euforia ogarnęła wszystkich i trybuny nakręcały Arkę do kolejnych ataków i kolejnych bramek. W 67 minucie wprowadzony kilka minut wcześniej Rzuchowski rozpoczął akcję przytomnym podaniem do Marcusa, po czym wbiegł na pełnej szybkości w pole karne i zamknął idealną centrę Brazylijczyka klasycznym siatkarskim "gwoździem". Po meczu dziennikarze śmiali się, że zasługą tego była nowa fryzura "Rzucha", który przed meczem skrócił włosy, rezygnując z uczesania, które zdaniem niektórych mogło kandydować do jednego z gorszych w polskiej lidze. Drugi gol wyraźnie wyluzował Arkowców, którzy operowali dziś często krótkimi podaniami i prezentowali momentami techniczną, efektowną piłkę. Tak grającej Arki dawno w Gdyni nie oglądaliśmy! Trzeci gol to efekt gry do końca, mimo że na boisku leżał jeden z piłkarzy Arki. Z piłką na pole karne popędził Tomasik, wykorzystał fatalny wślizg Czupryny i przytomnie pozwolił się sfaulować. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Marcus i zwieńczył dzieło! Arka zagrała jeden z lepszych meczów od czasu spadku do I ligi i zasłużenie sięgnęła po 3 punkty. Oby tak dalej!

mazzano