„Coś być musi, do cholery,  za zakrętem…”

Powrót króla, heh, a może bardziej złośliwca, wkurwiacza i grafomana. Ale co mi tam, od czasu do czasu trzeba coś napisać. Tak sobie myślę, jak wielu z Was zapewne, co wyniknie z tej rundy dla nas. Nie lubię określenia, że gramy o nic, o tak – aby „pobujać” się w środku tabeli. Nawet w kasynie dla „biedaków” (są takie podobno we Francji) gra się o coś – niech będzie że o 1 euro, ale jednak…

I my musimy grać każdy mecz jak o życie, zawsze o wygraną. Nieważne ile punktów tracimy do lidera, ważne by grać jak byłby to tylko punkt. A reszta… Reszta przyjdzie sama. Dopóki walczysz, wygrywasz. Na pewno zna tę maksymę Krzysiek Sobieraj. Tak, tak, wiem. Popełnia błędy, czasem „odmachnie” się rywalowi i osłabi zespół, inkasując czerwoną kartkę. Tylko trudno się oprzeć wrażeniu, że całe odium za stracone bramki spada tylko na niego. Reszta defensorów „wymiata”, tylko Sobi psuje. Warto czasem dostrzec fakt, że nie tylko psuje, ale i naprawia błędy innych. Taki już los środkowego obrońcy – przynajmniej w naszej „agroturystycznej” lidze. W każdym razie ja zgadzam się z wynikami sondy – kto kapitanem Arki. Tylko Sobi. Choć faktycznie – Sobi, że fighter z Ciebie wiedzą już chyba wszyscy. Tylko patrzeć jak Pudzian z propozycją walki się zgłosi, heh. Tymczasem machnij ręką na zadymy, daruj już tym pięciu graczom z Chojniczanki, czy ilu ich tam masz na liście. Bądź miłosierny… Przyznaję, że sam się nakręcam i krzyczę „Sobi, zajeb mu!”, ale olej to. Bądź twardy, jak jesteś, ale nie nieodpowiedzialny. Niektórzy pytają – a jak będzie mógł być kapitanem, jeżeli nie zagra w pierwszej jedenastce. To będzie k…a dowodził z dachu ławki rezerwowych, wydawał rozkazy i wpisywał na swoją czarną listę kolejnych rywali (tu powinna być „forumowa” pomarańczowa czcionka). A poważnie – to zastąpi go ktoś inny. Przecież zawsze jest wyznaczana taka osoba, proste jak mój krok z dwoma promilami „na liczniku”. Zresztą próba będzie już podczas meczu z Wartą. Z kapitanem, nie z promilami. Wiadomo – Sobi pauzuje za kartki.

A skoro jesteśmy przy bloku defensywnym. Nie wiem co myśleć o fakcie wypożyczenia nam człowieka na pozycję bramkarza. Bramkarza rezerwowego ściślej. I teraz wielu z nas się modli, żeby nie musiał nigdy wychodzić na boisko. Tak szczerze – to ja też. Nigdy fachowca nie udawałem i może będę musiał wszystko odszczekać, Ale przyznaję bez świecenia żarówą w oczy –  jak dotąd występy Jakuba Miszczuka powaliły mnie na kolana i sprawiły, że pogrążyłem się w głębokiej modlitwie wraz z innymi. Co nie zmienia faktu, że jako graczowi Arki życzę Kubie z całego serca powodzenia w podnoszeniu mnie z klęczek. I ogólnie wierzę w to powodzenie. Może naiwnie, ale wierzę i szukam „plusów dodatnich” w grze naszych zawodników. Paru z nich tę moją wiarę podtrzymuje, choć wynikami się nie podniecam. Spotkania ligowe zweryfikują wszystko.

To tyle o tym co się dzieje na murawie, nie będę się bardziej zagłębiał, bo i tak kolega redakcyjny – mazzano – zna się na tym lepiej i znakomicie wszystko w swoim ostatnim tekście opisał.

A co w klubie? Jakiś czas temu Prezes klubu wspomniał w wywiadzie, że udało się Arce zejść trochę z długów. To dobrze, to bardzo dobrze. Ale… ale… ale.

Ale zabrakło mi informacji jak udały się „łowy” na potencjalnych sponsorów podczas Gdyńskich Kaczek 2012, ewentualnie jak te „łowy” wyglądają w przypadku członków Rady Nadzorczej. Bo, o ile pamiętam, to RN miała być odpowiedzialna za wyszukiwanie sponsorów.

Ot, zwykła ciekawość, ale i oczywista w sumie, bo takie informacje na pewno wpływają na postrzeganie przez kibiców przyszłości klubu – jak będzie, czy się będziemy rozwijać, czy zwijać. Mam nadzieję, że jednak to pierwsze, że jakoś przez bramy piekieł dotrzemy do raju. Pokręcona ta nasza droga, ale przecież… tak, jak w tytule zapożyczonym z utworu śpiewanego przez Ś.P. Przemysława Gintrowskiego.

niko