Arka Gdynia vs Lechia Gdańsk, czyli jak przegrać w 7 minut.

Przegrać, nie zremisować. Naprawdę długo zastanawiałem się, co by w tej analizie napisać. Byłem przekonany tak jak większość z nas, że opisze tutaj wspaniałą fetę po meczu, że podkreślę jak ważne to zwycięstwo no i w końcu, że odzyskaliśmy coś na co od dawna zasługujemy – piłkarski prymat w Trójmieście. Jestem zmuszony przeanalizować wydarzenia, które nie miały prawa mieć miejsca. Od meczu minęło już trochę czasu, mało kto jednak przyjmuje do siebie to co się w niedziele stało. Sam przed meczem powtarzałem, że remis będzie dobrym wynikiem, ale nie przypuszczałem, że możemy go osiągnąć w tak frajerski dla nas sposób. Przez pełne 88 minut na boisku istniała tylko jedna drużyna, która przypieczętowała to dwoma bramkami. O dziwo, była to Arka. Radość, jaka zapanowała na stadionie była nie do opisania, bowiem wygrane derby po tak długiej przerwie smakują podwójnie. Lechia przez całe spotkanie skupiała się bardziej na prowokowaniu i faulowaniu naszych piłkarzy niż na stwarzaniu okazji strzeleckich. Czerwoną kartkę już w pierwszej połowie powinien zobaczyć Traore, który nie dość, że kopał naszych grajków niemiłosiernie to dodatkowo odstawił cyrk w polu karnym symulując rzekomy uraz. Cudownie jednak ozdrowiał, gdy Moretto pomógł mu wstać. Piłkarze natomiast po drugiej strzelonej bramce myślami byli już chyba poza boiskiem. Szybko stracona bramka na 2:1 zaowocowała nerwową końcówką. Wtedy jeszcze wszyscy byli przekonani, że te 2-3 minuty doliczonego czasu jakoś przetrwamy, skoro przez 90 dawaliśmy doskonale radę. Sędzia do spotkania dolicza 5 minut, dlaczego? Kolejne pytanie bez odpowiedzi. W 96 minucie z bramki piłkę wybija Kapsa, ta chwilę krąży w środku pola. Doskonały moment na zakończenie spotkania, które i tak już dawno powinno się zakończyć. Sędzia natomiast gwiżdże faul w okolicach 40-tego metra. Za co? Tego też nie potrafię wytłumaczyć. Moretto mógł zostać bohaterem derbów, gdyby wyszedł do piłki lecącej w pole bramkowe. To pole należy do bramkarza i nawet małe trącenie zmusiłoby sędziego do podyktowania rzutu wolnego. Byłoby po meczu! Ten jednak do piłki nie wychodzi, Bąk strąca ją do Vućko, który z 2 metrów pakuję ją do pustej bramki. Absolutnie nie zwalam tu winy na sędziego, mimo, iż dawno spotkanie powinien zakończyć. Bramki straciliśmy w tak frajerski sposób, że nawet ciężko je jakoś zaklasyfikować. Najgorsze, że takie sytuacje mogą zespół rozbić mentalnie. Nawet porażka 0:4 z Polonią tak nie bolała jak niedzielny remis. Piłkarze po meczu są trochę zagubieni, chodzą po całym boisku szukając dla siebie miejsca. Podejść czy nie? Część podeszła, reszta jeszcze nie wierzyła. 20:5 w strzałach na bramkę – przygniatająca przewaga. Tylko co z tego, skoro to nie my wychodzimy z pojedynku zwycięsko. Lechia, która nie pokazała w tym meczu nic przy ogromnej pomocy arbitra i naszej bezradności wywozi punkt z Gdyni. Sprawiedliwość? Nie ma.
Wierzę, że pod koniec sezonu to my będziemy cieszyć się z utrzymania. A pod wodzą Straki naprawdę nas na to stać. Jest walka, jest ambicja. Brakuje pełnego skupienia i grania przez 90, a jeśli trzeba przez 98 minut. Chciałem tu jeszcze sporo napisać, ale sobie daruję, bo i tak nic to nie zmieni. Najważniejsze, że kibicowsko jesteśmy lata świetlne przed Lechią. I to szybko się nie zmieni.

List otwarty OZSK

Jak doskonale nam wszystkim wiadomo ostatnimi czasy akcja „wytępiania kibolstwa” nabrała niesamowitego rozmachu. Przekonujemy się o tym na co dzień śledząc informacje w mediach i decyzje komisji po każdej kolejce ekstraklasy. Karanie za wulgarne okrzyki (wolność słowa?), nachodzenie kibiców w domach, nakładanie kar według własnego „widzi mi się”. Akcja z transparentami ostatnio w ogóle przypomina jakiś debilny i mało śmieszny kabaret, ponieważ karane są te kluby, których kibice wywieszają płótna „anty” nazywając to „transparentem niezwiązanym z meczem”. Gdy jednak znajdą się tam np. życzenia świąteczne nagle okazuję się w porządku… Gdzie tu logika? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt prócz samych kibiców się temu nie dziwi. Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców wystosował list otwarty do przeczytania tutaj.
Chciałoby się krzyknąć „Nareszcie!”. W końcu OZSK podejmuję jakiekolwiek działania, zastanawiam się tylko czy nie jest na to za późno? Granice walki z wytępianiem i niszczeniem środowiska kibicowskiego w Polsce przekroczono już dawno i wydaje się, że związek po prostu zaspał. Zjednoczeni kibice mają ogromną siłę, szkoda, że jak do tej pory nie została wykorzystana. Bojkot chociażby jednej kolejki ekstraklasy dałby do myślenia. Co może zdziałać list? Być może kilka osób zrozumie skalę ataków na kiboli, lecz to za mało. Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się o kolejnych działaniach. Jakie by nie były będę je w pełni popierał.

Ciekawostka

A tak naprawdę zaproszenie dla tych, którzy pominęli wywiad z byłym piłkarzem Arki – Marcinem Wachowiczem. Opowiada nam między innymi o tym jak przebiegała jego kariera po odejściu z Gdyni i dlaczego rozwiązano z nim kontrakt. Marcin bez problemu odpowiedział na zadane pytania i stwierdził, że sentyment do Arki pozostanie na zawsze. Jako jeden z nielicznych piłkarzy grających w klubie zasługuje na zapamiętanie nie tylko ze względu na 20 strzelonych bramek w II lidze (obecnie I), ale za charakter, który w obecnej drużynie jest towarem deficytowym. Zapraszam! Wywiad do przeczytania tutaj.

Autor: Wymyślony