Jagiellonia vs Arka – bez niespodzianki

I co z tego, że mecz był wyrównany? Być może nawet graliśmy lepiej. To jednak nie daje nam nawet jednego punktu. Spodziewaliśmy się, że mecz na tym terenie będzie cholernie ciężki. Tak też było. Nie daliśmy się jednak przyćmić Jagiellonii i aż do straconej bramki graliśmy jak równy z równym. Potężny strzał Nolla w pierwszej połowie zatrzymał się tylko na poprzeczce, ale Arka się nie poddała. Jedynie z czego można być zadowolonym to właśnie chęć i walka. Nie była może oszałamiająca, ale na pewno większa niż w ostatnich spotkaniach. Ten mecz musieliśmy wygrać, zwłaszcza że wyniki w tej kolejce ułożyły się fatalnie. Kandydaci do spadku nawet na ciężkich wyjazdach potrafili zgarnąć komplet punktów. Inni natomiast nie dawali szans rywalom u siebie. Inni, lecz nie my. Mam wrażenie, że 3/4 piłkarzy po spadku z ekstraklasy wzruszy ramionami i pójdzie dalej, bo przecież Arka to tylko przystanek w ich wielkiej karierze piłkarskiej. Drużyna się rozkleiła, rozpadła. Nie ma w zespole kogoś kto chwyciłby wszystkich za włosy i krzyknął „zapierdalać panienki, albo wylecimy z hukiem”. Co roku mieliśmy spore problemy bądź to z utrzymaniem bądź z awansem, lecz w tym roku problem ten wydaje się nie do przejścia. Ale jak tu wygrywać skoro część gwiazdeczek myśli tylko o tym, aby nie popsuć sobie pięknej, nażelowanej fryzury. Ktoś tu zapomniał, że na boisku trzeba zostawiać płuca, a jeśli nie to chociaż serce. Okres przygotowawczy i transfery jak co roku spieprzone. Nikt nie wyciąga nawet najmniejszych wniosków. Jak mamy się uczyć jeśli nie na własnych błędach? Zwycięstwa na naturalnej murawie już nie pamiętam. Od dawna powtarzam sobie, że swojego syna będę uczył przede wszystkim odwagi i walki. Mam nadzieję, że gdy kiedyś wrócimy do domu po przegranym meczu jedyne co mi powie to ‘A widziałeś jak walczyliśmy…?’. I wszystko będzie jasne.

Nowe zasady Franza, starczy do utrzymania?

Straka robi co może, aby Arka przypominała piłkarsko zespół z ekstraklasy. Od początku stwierdził, że powodem słabych wyników jest brak odpowiedniej komunikacji między zawodnikami i na to też zwraca główną uwagę w czasie treningów. Szkoda tylko, że jest do tego zmuszony. Zawsze byłem zwolennikiem, aby w drużynie występowało jak najwięcej Polaków, a nikt mi nie wciśnie, że nie ma na naszych boiskach piłkarzy pokroju Mawaye czy Ivanowski. W I lidze nie były nam potrzebne te zagraniczne cyrki, a dawaliśmy sobie radę. Najważniejsze, żeby piłkarze się rozumieli i byli zgrani, indywidualne umiejętności schodzą wtedy na dalszy plan. Nawet dobry, rasowy napastnik bez odpowiedniego wsparcia i pomysłu sam meczu nie wygra. Klub za bardzo skupił się właśnie na indywidualnościach zamiast szukać kogoś kto do drużyny po ludzku się wpasuje. A Kuzimski znów strzela 2 bramki… Najpierw radzę dobrze rozejrzeć się po własnym podwórku a potem ściągać ‘napastników’ z Macedonii czy innych Kamerunów. Teraz już jak wiadomo na to za późno i trzeba radzić sobie z tym co jest. Franciszek wprowadza swoje systemy treningowe, które osobiście przypadły mi do gustu. Nie będę tu opisywał czwartkowego treningu bo mijałoby się to z celem, ale zasadę ‘kto nie trafi do siatki robi pompki’ w pełni popieram. Może coś dotrze w końcu do tych gwiazdeczek. Dodatkowo piłkarze wrócili po dłuższej przerwie do siłowni. Nie było też pobłażania dla Duarte, który spóźnił się na śniadanie i nie pojechał w "nagrodę" do Białegostoku. Wszystko fajnie, ale czy to przyniesie jakikolwiek skutek? Musimy wygrywać co w całym jak do tej pory sezonie zrobiliśmy zaledwie 4 razy, najmniej ze wszystkich klubów ekstraklasy.

„Rzetelne” dziennikarstwo

Kolejny atak pseudo dziennikarzy. Ostatnio trochę ucichli, ale jak widać nadal dzielnie czuwają na stanowiskach, aby kraj poznawał prawdę. Tym razem ciosy przyjmuje warszawska Legia. Po przegranym meczu z Ruchem dostało się Rzeźniczakowi, który jako jedyny miał odwagę podejść do kibiców i próbować się wytłumaczyć. Schodząc do szatni załapał się na ‘liścia’ od Starucha, który już wcześniej otrzymał od klubu zakaz, zawieszony po porozumieniu z kibicami. Ten incydent to istna woda na młyn dla zakompleksionych dziennikarzy. Po raz kolejny zaczęła się nagonka, jaki to bandytyzm panuje na stadionach i kto tak naprawdę rządzi na meczach. Mimo iż w tym czasie w kraju jak i na świecie działo się naprawdę dużo to pierwsze strony gazet były zajęte. Szkoda że ta najbardziej „rzetelna” nie zauważa własnych błędów. W wyjazdowym meczu w Gdańsku Staruch bez problemu dostał się na sektor gości, co nie spodobało się kilku dziennikarzynom. Zwłaszcza, że po spotkaniu przybił piątkę z Rzeżniczakiem na znak zgody, co obalało ich spiskową teorię. TELEFONICZNE otrzymali dane z listy imiennej. Jakim prawem? To znaczy że jeden telefon jakiegoś spoconego, zakompleksionego faceta wystarczy aby dowiedzieć się wszystkiego o ludziach z ekipy wyjazdowej? Gdzie są jakieś granice? Wydaje mi się, że w okresie przygotowawczym do Euro 2012 po prostu ich brak. Wszystkie te kłamstwa są tak perfidne i śmieszne, że aż się dziwie jak ludzie się na to nabierają i jak przyjmują czyjeś zdanie jako pewnik. Dziennikarze natomiast nie szukają prawdy. Szukają zarobku i łatwego tematu. Kto by czytał artykuł o tym jak kibice uczcili rocznice powstania lub jak pomogli najmłodszym…? Przecież to żadna sensacja, tu trzeba krwi, bijatyk i wyzwisk. Nic innego nie trafi do szarego, tępego Nowaka. Czasami naprawdę się zastanawiam czy to społeczeństwo faktycznie zje wszystko co położy mu się na tacy. Jeśli tak, to można zacząć się martwić.

Legioniści nie pozostali dłużni pseudo gazecie

Wszyscy na Cracovię!

Przed spotkaniem w Białymstoku, jasne było, że mecz z Cracovią będzie meczem kluczowym. To po prostu trzeba wygrać i nie ma żadnych wymówek. Będzie to o tyle trudne, że nasi bracia z Krakowa są rozpędzeni i zdesperowani. W przerwie zimowej wszyscy już spuścili ich z ligi, nie zostawiając nawet cienia szansy na utrzymanie. Tymczasem zbliżyli się do Arki już na 1 punkt! W niedziele w przypadku porażki będzie można powoli przymierzać się do I ligi i wyjazdu do Świnoujścia. Nikt nie ma wątpliwości, że na ten spadek piłkarsko po prostu zasługujemy. Tak jak pisałem w poprzednim podsumowaniu, musimy my jako kibice dać z siebie wszystko. Pokazać piłkarzom i trenerowi co w tym mieście znaczy Arka. Pokazać, że wierzymy i to nie wtedy gdy jest dobrze, ale przede wszystkim wtedy gdy ta wiara jest najbardziej potrzebna. Nic nie da buczenie i nic nie dadzą krzyki. Oni i tak polskiego nie rozumieć. Decybele za to poczuje każdy. I niech się dowiedzą, że przyjaźni na trybunach nie zabije nawet walka o utrzymanie. Gdybym miał o tym decydować wolałbym spaść do I ligi utrzymując dzięki temu Cracovie. Bo im się to należy za walkę i chęć. Zrobili wiele w przerwie między rozgrywkami i potrafili się podnieść z kolan. Przygotować gardła na 90 minut i WSZYSCY NA GÓRKĘ!!!

Ciekawostka

Chciałem sobie darować kolejny filmik na znanym serwisie, ale znalazłem coś oryginalnego. Jestem zwolennikiem wprowadzania różnego rodzaju atrakcji do imprez sportowych, tak aby  dane spotkanie mogło się czymś wyróżnić i pozostało na dłużej w pamięci. Widok ludożerczej maskotki jest naprawdę niecodzienny i choć oczywiście wszystko zostało wcześniej wyreżyserowane to cieszą takie akcje. Sama maskotka wygląda dosyć dziwacznie. Zobaczcie sami:

 Wymyślony