Drodzy Arkowcy, Przyjaciele,

Jak już pewnie wiecie zdecydowałem się podpisać kontrakt z Łódzkim Klubem Sportowym i uznałem, że należy się Wam kilka słów wyjaśnienia.

Podczas swojej kariery nigdy nie ukrywałem, że ŁKS to klub, dla którego moje serce bije najmocniej, klub w którym się wychowałem i któremu kibicowałem od dziecka. Kiedy w 2007 roku wyjeżdżałem z Łodzi obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby jeszcze kiedyś tam wrócić i zagrać dla swojego ukochanego klubu. Młodszy już niestety nie będę, więc teraz, kiedy pojawiła się szansa, tak naprawdę ostatnia szansa, by zrealizować młodzieńcze postanowienia, nie mogłem postąpić inaczej. Myślę, że każdy prawdziwy kibic mnie w pełni rozumie. 

Teraz czas na podsumowanie i  podziękowania :) 

Od pierwszej chwili, kiedy przyjechałem do Gdyni wiedziałem, że trafiłem w absolutnie wyjątkowe miejsce. Ludzie, których tu poznałem na zawsze pozostaną moimi przyjaciółmi a świadomość, że byłem piłkarzem, a także kapitanem ARKI, do końca życia będzie napawać mnie dumą. Chwile, które przeżywaliśmy wspólnie były najpiękniejszymi jakie miałem w trakcie swojej kariery.  Moje dwa gole strzelone Legii i historyczne zwycięstwo na Łazienkowskiej, mecz z Sandecją i najwyższa wygrana w historii Arki w ekstraklasie, dwa Superpuchary Polski, dwumecz w eliminacjach do Ligi Europy, czy wreszcie zwycięstwo w finale Pucharu Polski i wiele, wiele innych  to momenty, które już na zawsze zostaną w moim sercu. Chcę żebyście wiedzieli, że tak jak ja zawsze mogłem liczyć na Was, tak już do końca życia Wy będziecie mogli liczyć na mnie, a hasło ARKA GDYNIA zawsze będzie otwierać moje drzwi i stawiać mnie w gotowości by wyświadczyć komuś z Was przysługę.

Chciałbym bardzo podziękować Prezesowi Wojciechowi Pertkiewiczowi, Trenerowi Grzegorzowi Nicińskiemu, a także Pawłowi Bednarczykowi i Panu Edwardowi Klejndinstowi za to, że dzięki nim trafiłem do Arki. Trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu, za historyczne zwycięstwa i stworzenie "małej bandy świrów" ;). Trenerowi Jackowi Zielińskiemu, za utrzymanie nas w ekstraklasie w sytuacji, kiedy już nikt w nas nie wierzył i w końcu Trenerowi Ireneuszowi Mamrotowi za to, że rozwinąłem się przy nim taktycznie (choć wielu złośliwych pewnie powie, że nie było tego po mnie widać ;););).

Dziękuję wszystkim moim kumplom, z którymi przez te wszystkie lata dzieliłem szatnię. Klimat, który razem tworzyliśmy sprawiał, że każdego dnia szedłem na trening z uśmiechem na twarzy, a historii i anegdot powstało tyle, że spokojnie mógłbym napisać książkę. Osobne  podziękowania kieruję do Marcusa, Nalepki, Sobiego i Siemy, prawdziwych Arkowców, dzięki którym bardzo szybko zrozumiałem czym dla Gdynian jest Arka, by później móc samemu przekazywać te wartości nowym zawodnikom.

Dziękuję także fizjoterapeutom i wszystkim pracownikom klubu, że zawsze mogłem na nich liczyć.

Nadszedł czas na najważniejsze podziękowania. Dziękuję wszystkim Kibicom Arki Gdynia. Każdego dnia udowadnialiście, że hasło " Nigdy nie zostaniesz sam" , nie jest tylko pustym sloganem, a prawdziwym sensem bycia Arkowcem. Nigdy nie zapomnę, kiedy spadając z ekstraklasy przegraliśmy ostatni domowy mecz z Górnikiem i robiąc rundę dookoła boiska, szliśmy do Was z poczuciem wstydu, spodziewając się, że mocno z nami pojedziecie, a Wy pożegnaliście nas słowami wsparcia, przybitymi piątkami i życzeniami szybkiego powrotu do ekstraklasy. Długo nie mogliśmy wyjść potem z szoku i  podziwu nad Waszym zachowaniem. 

Dodatkowo pragnę podziękować "Torom", mojej ulubionej trybunie, przy której zwykle grałem w drugich połowach i która zawsze nagradzała mnie za udany wślizg czy dobrą wrzutkę. Wiele razy, gdy byłem już bez sił, tylko dzięki Waszemu wsparciu mogłem dotrwać do końca. Dziękuję też "Górce" za to, że bez względu na wynik zawsze zagrzewała nas do walki, niejednokrotnie pomagając odmienić wynik meczu.

 

                                                              Do zobaczenia na na piłkarskim szlaku!

                                                            Z wyrazami szacunku i łezką w oku,

                                                                                          Adam Marciniak