Arka Gdynia - Raków Częstochowa 3:2 (0:2)
(Młyński 72', Vejinović 88', Mihajlović 90' - Szczepański 4', Petrasek 39')

Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Douglas Bergqvist, Christian Maghoma, Adam Marciniak - Adam Deja, Marko Vejinović - Mateusz Młyński, Michał Nalepa (66' Michał Kopczyński), Maciej Jankowski (60' Nemanja Mihajlović) - Oskar Zawada (64' Fabian Serrarens) 

Raków: Jakub Szumski - Kamil Kościelny, Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Fran Tudor, Marko Poletanović (64' Rusłan Babenko), Igor Sapała, Petr Schwarz, Miłosz Szczepański (84' Piotr Malinowski), Daniel Bartl (77' Kamil Piątkowski) - Sebastian Musiolik.

Sędzia: Tomasz Musiał 
Żółte kartki: Nalepa, Kopczyński, Maghoma
Widzów: 4367


Mecz z beniaminkiem Arka rozpoczęła z dwiema zmianami w składzie w porównaniu do meczu z Górnikiem. W miejsce Luki Maricia i Fabiana Serrarensa na boisko wybiegli Douglas Bergqvist i Oskar Zawada. Dla obu był to debiut w żółto-niebieskich barwach.

Mecz  rozpoczął się dla Arki najgorzej jak mógł. Złe wybicie głową Adama Marciniaka sprawiło, że piłka wróciła pod pole karne żółto-niebieskich. Marko Vejinović sfaulował rywala tuż przed linią szesnastego metra i sędzia Tomasz Musiał podyktował rzut wolny dla gości. Miłosz Szczepański uderzył piłkę blisko środka bramki, ale Pavels Steinbors nie zdołał jej zatrzymać. Futbolówka przeszła po ręce golkipera Arki i wpadła do bramki. Napór Rakowa trwał. Rywale wyczuli szansę na drugiego gola i momentami zamykali Arkę w obrębie jej pola karnego. Z kolei żółto-niebiescy grali bardzo nerwowo, nie potrafiąc wymienić kilku poddań i oddalić zagrożenia. W 10. minucie na strzał zza pola karnego zdecydował się Poletanović i huknął w poprzeczkę. Przed upływem 20. minuty jeszcze przynajmniej trzykrotnie gorąco robiło się pod bramką Arki, ale albo rywale nie zdołali oddać strzału, albo piłkę łapał Steinbors. Pierwsza okazja dla Arki została stworzona dość przypadkowo. Po rykoszecie piłka trafiła do Macieja Jankowskiego, który wbiegł w pole karne gości, ale został dogoniony przez Schwarza i oddał jedynie anemiczny strzał. W okolicach 30. minuty sytuacja na boisku nieco bardziej się wyrównała, ale wciąż Arkowcom z trudem przychodziło konstruowanie groźnych, potencjalnie bramkowych okazji. Strzał Młyńskiego obronił Szumski, ale i tak młodzieżowiec Arki był na spalonym. Kolejną akcję żółto-niebieskich zamykał w polu karnym Vejinović, ale jego strzał poszybował wysoko nad poprzeczką. Z kolei po dośrodkowaniu Nalepy z rzutu rożnego piłkę niecelnie głową uderzał Maghoma. Raków dał się Arce wyszumieć, po czym podwyższył prowadzenie. W 39. minucie z narożnika dośrodkował Schwarz, Musiolik przedłużył podanie głową, a znajdujący się na 2. metrze Petrasek zgubił Maghomę i z bliska nogą trafił do bramki. Raków grał lepiej kombinacyjnie, Raków stwarzał groźniejsze sytuacje i zasłużenie prowadził do przerwy dwiema bramkami.

Na drugą połowę Aleksandar Rogić posłał w bój niezmienioną jedenastkę. W 51. minucie akcję Arkę zainicjował przerzutem Maghoma, Jankowski dograł w pole karne, tam przepuścił Zawada, a przed szansą na uderzenie na bramkę stanął Michał Nalepa. Strzał pomocnika był jednak za słaby aby zaskoczyć Szumskiego. Między 60 i 66. minutą Rogić dokonał trzech zmian, posyłając w bój kolejno Mihajlovicia, Serrarensa i Kopczyńskiego. Ostatnich z nich, podobnie jak Zawada i Bergqvist, notował debiut w Arce. W 72. minucie Arka złapała kontakt. Adam Marciniak szybko wznowił grę po rzucie wolnym, zagrał na lewo do Mihajlovicia, a ten odegrał do lewego obrońcy. Marciniak dośrodkował piłkę na dalszy słupek, a tam Mateusz Młyński wyskoczył ponad Babenkę i pewnym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Po raz pierwszy na trybunach pojawił się cień nadziei, że ten pojedynek nie jest jeszcze przegrany. Arkowcy starali się pójść za ciosem, ale strzały Maghomy, a potem Dei były niecelne. W 81. minucie po indywidualnej akcji uderzenie z 25. metrów oddał Mihajlović, ale tu z kolei Szumski nie miał problemów ze złapaniem piłki. Czas uciekał, koniec meczu był coraz bardziej bliski, a Arce wciąż brakowało jednego gola, by wywalczyć przynajmniej remis. Aż nadeszła 88. minuta. Cała akcja rozpoczęła się od szybkiego wznowienia gry przez Steinborsa. Pavels zagrał do Marciniaka, ten oddał piłkę Bergqvistowi, który podał do Mihajlovicia. Serb zgrał piłkę do Dei, który podał do Kopczyńskiego, a ten odegrał Vejinoviciowi. Futbolówka wróciła do Mihajlovicia, który posłał przerzut na drugą stronę boiska. Adresatem był Młyński, ale ostatecznie podanie znalazło Damiana Zbozienia, który odegrał do Młynka. Ten dośrodkował w pole karne, Petrasek wybił przed szesnasty metr, a tam dobiegł już Młyński, który wystawił piłkę Vejinoviciowi. Holender uderzył bez przyjęcia, z 18. metrów, idealnie w górny róg bramki poza zasięgiem rąk bramkarza. 24 sekundy, 11 podań, 9 zawodników w tej akcji. Zespół potrafi być najbardziej bezbronny zaraz po zdobyciu bramki i o mały włos nie sprawdziło się to chwilę po wyrównującym golu. Raków wyszedł do akcji ofensywnej dużą liczbą zawodników. Malinowski w polu karnym nawinął Maghomę i oddał uderzenie lewą nogą, a piłka trafiła w słupek. Do futbolówki dopadł jeszcze Schwarz i strzelił kilka metrów obok bramki Steinborsa. Arka wróciła z dalekiej podróży, ale to jeszcze nie był koniec. W pierwszej z trzech doliczonych minut, Deja podał na lewo do Nemanji Mihajlovicia. Ten podbiegł kilka metrów i wydawało się, że spróbuje dogrania w pole karne. Serb jednak oddał precyzyjne, techniczne uderzenie zza obrońcy, a piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Stadion utonął w euforii. Arkowcy dokonali niemożliwego. Grając momentami bardzo słabo, nie tylko odrobili dwubramkową stratę, ale zdobyli zwycięską bramkę w doliczonym czasie.

To bardzo cenne trzy punkty w walce o utrzymanie w ekstraklasie. Dodatkowe zdobyte w stylu, które może natchnąć drużynę do lepszej gry w kolejnych meczach. W niedzielę 1 marca o 15:00 ponownie na stadionie w Gdyni zmierzymy się z ŁKS-em.