Sezon 2005/2006, w którym wówczas występowały już nieco zapomniane dziś kluby (Odra Wodzisław Śląski i Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, czy nieaktywna obecnie Amica Wronki) zakończyliśmy na 14. miejscu. Jak się okazało – była to lokata, która oznaczała grę w barażach o Ekstraklasę. Te spotkania ostatecznie zakończyły się naszym powodzeniem (dwukrotny triumf nad Jagiellonią Białystok), ale dwumeczu z Jagą i niepotrzebnych nerwów można było uniknąć (w dodatku odbyły się one ponad miesiąc po ostatnim ligowym spotkaniu), bowiem w 30. kolejce do Gdyni przyjechała Polonia Warszawa i „wystarczyło” wygrać. Tak się nie stało i przy obecności 10 tys. kibiców trzy punkty zawędrowały na konto Czarnych Koszul, czego nikt tego dnia tak na dobrą sprawę nie spodziewał się.

 

Firmy bukmacherskie na zwycięstwo Żółto-niebieskich wystawiły kurs oscylujący w granicach 1.40, czyli przynajmniej na papierze to Arka była zdecydowanym faworytem. Powód? Polonia Warszawa przed ostatnią serią spotkań miała na swoim koncie zaledwie 22 punkty i nie posiadała już nawet matematycznych szans na utrzymanie. W barwach Czarnych Koszul zobaczyliśmy między innymi debiutującego w Ekstraklasie bramkarza Bartłomieja Foglera (21 lat), wracającego do gry po półrocznej przerwie obrońcę Jacka Moryca (22 lata), zaczynających dopiero przygodę z piłką pomocników Macieja Biernackiego (19 lat) i Łukasza Piątka (20 lat – dziś Zagłębie Lubin), czy młodziutkiego napastnika Daniela Makę (18 lat), dla którego był to dopiero drugi występ w najwyższej klasie rozgrywkowej, natomiast w ataku KSP zagrał dziś 40-letni Jacek Kosmalski (autor zwycięskiej dla Polonii bramki). Tamto spotkanie i atmosferę panującą w zespole z Warszawy bez wątpienia pamięta Antoni Łukasiewicz, który zaliczył pełne 90 minut i został ukarany żółtą kartką, podobnie zresztą jak reprezentujący Żółto-niebieskie barwy Krzysztof Sobieraj.

Ruch przed sobotnim spotkaniem znajduje się w minimalnie lepszej sytuacji niż wówczas warszawska Polonia, bowiem wciąż ma szanse na utrzymanie się w lidze – co prawda iluzoryczne, ale zawsze są to szanse. Warunkiem będzie wygrana w Gdyni i strata punktów przez Górnik Łęczna. Tego pierwszego nikt z nas nie przyjmuje do wiadomości. Nie udało się z Wisłą Płock – uda się z Ruchem. My wierzymy. Drodzy piłkarze, uwierzcie też w siebie, nabierzcie nieco więcej pewności, zachowajcie pełną koncentrację i utrzymajmy razem Ekstraklasę w Gdyni. Wspomnienie meczu 30. kolejki sezonu 2005/2006 niech będzie dla Was przestrogą, by nigdy nie lekceważyć przeciwnika, bo jak pokazała historia, nawet beznadziejna i grająca w rezerwowym składzie Polonia potrafiła sprawić ogromną niespodziankę, a dla odmiany Ruch ma także o co walczyć- tak samo jak my.